Notariusz jako sejf, czyli depozyt notarialny w praktyce
Artykuł nie powstał we współpracy z żadną kancelarią notarialną. Opisuje on proces, z którego regularnie korzystamy, a który wciąż jest stosunkowo mało znany.
Mogłoby się wydawać, że kupno lub sprzedaż mieszkania za gotówkę (w całości lub przeważającej części) to zwykła formalność. Odpada nam tutaj konieczność ubiegania się o kredyt hipoteczny, zastanawiania czy i kiedy go dostaniemy (lub czy dostanie go kupujący naszą nieruchomości), odpada ustanawianie hipoteki i wszelkich czynności z tym związanych.
Jak to jednak bywa w takich wypadkach – im wyższa stawka, tym więcej emocji, obaw i wątpliwości.
Kiedy w transakcję zamieszany jest bank, odgrywa on niejako rolę bufora bezpieczeństwa i gwaranta płatności. Jeśli natomiast gra toczy się o żywą gotówkę przekazywaną z ręki do ręki (czy z konta na konto) to kupujący zostaje sam na sam ze sprzedającym. Słowo przeciwko słowu.
Oczywiście obok jest notariusz, który formalnie zabezpiecza transakcję. Nie jest to jednak osoba wszechwiedząca i jeśli druga strona transakcji ma nie do końca czyste intencje, to w najlepszym wypadku będzie to nas kosztowało mnóstwo straconego czasu i nerwów.
Uprościć i zabezpieczyć taką transakcją można dwojako.
Pierwszą opcją jest rozliczenie się u notariusza gotówką.
Wizja wypłacania z banku i transport kilkuset tysięcy złotych w sportowej torbie (jak byśmy przed chwilą ten bank obrabowali) może być jednak zniechęcająca, nie mówiąc już o późniejszym przeliczaniu tej kwoty. Nie jest to też jedyny problem tego rozwiązania. W dobie stopniowego utrudniania obrotu gotówkowego ze strony rządów i banków wypłata większej ilości gotówki staje się nie tylko coraz bardziej skomplikowana, ale również kosztowna.
Wtedy pozostaje opcja nr 2 – depozyt notarialny.
Co to właściwie jest?
Depozyt notarialny to, w dużym skrócie, powierzenie notariuszowi kwoty transakcji do czasu jej finalizacji.
Pan Adam postanowił kupić od pana Jacka mieszkanie w celu zabezpieczenia kapitału. Nieruchomość ta kosztuje 500 tys. zł, a pan Adam całą tę kwotę zamierza wpłacić gotówką. Jednak pan Jacek jako osoba doświadczona życiowo nie ma jednak pewności, czy pan Adam faktycznie posiada kwotę, którą deklaruje. Nawet gdyby doszło do postępowania egzekucyjnego, to pan Adam mógłby zostać właścicielem nieruchomości nie mając wystarczających środków, które komornik mógłby wyegzekwować. Z drugiej strony pan Adam też nie czuje się komfortowo wpłacając na konto nieznanej osobie pół miliona złotych.
Tutaj do akcji wkracza notariusz – pani Beata. Znając rozterki obydwu stron transakcji proponuje panu Adamowi przelew na rachunek depozytowy kancelarii. Pani Beata nie może w żaden sposób dysponować tymi środkami, więc cała kwota czeka na finalizację transakcji i podpisanie stosownych dokumentów. Dopiero po dopełnieniu wszystkich formalności kwota zostaje przelana na konto sprzedającego – pana Jacka.
A co, jeśli w międzyczasie któraś ze stron lub notariusz doszuka się nieprawidłowości i zażąda anulowania transakcji?
Wówczas cała kwota wraca do pana Adama.
Oczywiście nie ma nic za darmo i za spokój ducha kupujący będzie musiał zapłacić.
Za nieruchomość wartą 500 tys. zł portfel pana Adama zostanie uszczuplony o 1385 zł + 23% VAT, co stanowi połowę maksymalnej stawki taksy notarialnej dla kwoty tego rzędu (stawki taksy notarialnej w 2021 r. możecie sprawdzić tutaj.
Czy to dużo czy mało? Na to pytanie każdy musi już odpowiedzieć sobie sam.
Można śmiało założyć, że dla osób, które bezpieczeństwo i spokojny umysł traktują priorytetowo, podjęcie takiej decyzji będzie czymś oczywistym.